poniedziałek, 8 maja 2017

Drżyj Kaczorze Dyktatorze...czyli nie udała się "dobra zmiana" we Francji...

Nie tak dawno czarny koń polskiej polityki Roman Giertych...(kurde napisałem koń?), który stał się "naszą szkapą" polskiej polityki podskakiwał jak kangur na jakimś marszu i wydzierał się przez megafon "precz z kaczorem dyktatorem" link. Dziś, czyli  dzień po wyborach we Francji, gdzie wygrał szczyl Napolecron, którego rajcują podstarzałe kobiety ci, którzy się łudzili, że nastąpi we Francji "Dobra Zmiana" powinni zadrżeć o los Żoliborza. Młody szczyl wyśle eskadry Caracali, coby wypalić do żywego tą skażoną, kaczystowską dyktaturą ziemię...

Nie znającym tematu przypomnę, że światową opinią publiczną wstrząsnęła hiobowa wieść, że Prezes z Żoliborza wraz z Maryśką Lepę knują w perfidny sposób jakby tu zdemontować Eurokibuc zwany potocznie Unią Europejską. Oczywiście wieść była tak zwanym jak to mówią młodzi "fake", bo akurat Prezes sumiętował się i bił we własne i nie tylko piersi, że jego pazury mocno wbite są w struktury Eurokibucu, a ręka zaplutych, eurosceptycznych karłów reakcji, która będzie chciała je wyjąć będzie bezwzględnie odrąbana...u samej rzyci...

Z lekkim wstydem przyznaję, że liczyłem na wygraną Maryśki Lepę i liczyłem, że w Kalifacie Francuskim nastanie normalność. Ale znając znane już scenariusze spektakli pod tytułem "Dobra Zmiana" szybciutko poleciałem do swojej abisynki coby kubeł wody zaczerpnąć i zgasić w swoim czerepie tląca się blakłą iskierkę nadziei...albo knotka o nikłym płomieniu...

Było wszakże podobnie jak w "kraju gołąbków pokoju" i "najlepszej demokracji na świecie" USA, gdzie Donald (strzecha) Trump, oraz Hilary (kilaria) Clinton walczyli jak buldogi pod dywanem o lepszy świat dla Hamburgerów (link). Nastąpiła klasyczna "Dobra Zmiana", o czym zaświadczył czynem sam Donald (strzecha), który swoją decyzję o bombardowaniu innego kraju podjął po oglądnięciu kilku filmików na Youtubie...

Wracamy do Francji. Tym co mieli podobne jak ja odczucia co do tamtejszego spektaklu "Dobrej Zmiany" spokojnie mogę zapewnić, że niepotrzebnie się martwią przegraną Maryśki Lepę. Pani Maryśka Lepę miała z prawicą tyle wspólnego co krzesło zwykłe z krzesłem elektrycznym. Pani Maryśka Lepę zabiegała o poparcie "element" lubiący pedałować i innych kastratów z wyboru o czym informował niedawno bloger RAM (link)...czym niechybnie mogła doprowadzić swojego rodzonego ojca do tego, że w swojej zgryzocie mógł lekkomyślnie pogrążyć się w Sheolu. Mało tego, pani Maryśka Lepę popiera skrobanki, związki homosiów i co najważniejsze Maryśka Lepę nie widzi zagrożenia ze strony islamistów dla chrześcijaństwa jeszcze nikle tlącego się w Kalifacie Francuskim, ale dla świeckiego sekularyzmu (dobry artykuł pod linkiem). Czyli innymi słowy boi się bardziej tego, że islamiści zniszczą upiora francuskiej rewolucji, który to upiór pieczołowicie pielęgnowany jest przez ojców duchowych, zakładających gustowne fartuszki. No cóż...historia zatoczy koło, to raczej pewne, pytanie brzmi kiedy dawne gilotyny zastąpią maczety, a ulicami Paryża znów popłynie świeża jucha.

W sumie to nawet za dużo napisałem o tych francuskich wyborach, które w zasadzie spływają po mnie jak po gęsi woda. Biada, kiedy młody szczyl udając Napoleona, a który wyrwał dziadkowi żonę, aby zaspokoić jakieś swoje wynaturzone żądze pośle w zemście eskadrę Carakali i zgładzi nam Dęba Żoliborza, Prezesa, który ma wszystkich prezesów pod sobą, Jarosława Wielkiego...

Drżyj Kaczorze Dyktatorze...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze