sobota, 17 września 2016

Zaprogramowani zabójcy...CIA w natarciu...

Wchodząc na oficjalną stronę CIA, dowiemy się, że Tajna Służba Państwowa (National Clandestine Service – NCS, choć tu akurat występująca pod dawną nazwą Zarząd Operacji, Directorate of Operations – DO) jest tajnym ramieniem CIA i rządu, służącym koordynacji oraz ocenie działań przeprowadzanych przez wszystkie specsłużby Stanów Zjednoczonych.
Misja NCS, jak czytamy dalej, polega na umacnianiu bezpieczeństwa narodowego oraz prowadzonej przez państwo polityki zagranicznej, poprzez niejawne (szpiegowskie) zbieranie informacji ze wszystkich możliwych źródeł, zarówno jawnych, jak tajnych, na podstawie których można opracować prognozy i zalecać kierunki dalszych działań (HUMINT). Drugim zadaniem jest przeprowadzanie tajnych operacji (covert action)...


Tajne operacje są organizowane w taki sposób, aby ukryć zleceniodawcę lub umożliwić mu wygodne i wiarygodne (dla opinii publicznej lub rządów innych krajów) odcięcie się od sprawy, w razie gdyby nie wszystko poszło zgodnie z planem. Ich zadaniem jest wywoływanie efektów, mogących mieć konsekwencje militarne, wywiadowcze, prawne, jak też wpływających na zachowania ludności kraju, przeciwko któremu dokonano takiej akcji.
Ponieważ w tajnej misji najważniejsze, oprócz jej powodzenia, jest ukrycie rzeczywistych inspiratorów działania, najczęściej niezgodnego z prawem zarówno krajowym, jak i międzynarodowym, stąd bardzo ważnym problemem jest rekrutacja odpowiednich ludzi do tego typu zadań – agentów specjalnych: Jamesów Bondów, Ethanów Huntów czy Jasonów Bournów.
Nazywam się Bond. James Bond
Quora.com to forum internetowe reklamujące się jako miejsce wymiany informacji, na każdy, interesujący użytkowników sieci, temat: Quora jest najlepszym miejscem dla tych, którzy chcą znaleźć odpowiedź na każde pytanie – chwali się wzmiankowana strona.
Na pytanie, czy takie postacie jak: agent 007, Ethan Hunt z „Mission Impossible” czy Jason Bourne z „Tożsamości Bourne’a” istnieją naprawdę, udzielający odpowiedzi odsyłają do Wydziału Działań Specjalnych (Special Activities Division – SAD), będącego częścią składową Tajnej Służby Państwowej (NCS). Wydział zajmuje się „akcjami bezpośrednimi” NCS, przeprowadzanymi na terenach obcych państw. Najczęściej wrogich, choć nie zawsze. Są to różnego rodzaju akcje rozpoznawcze, zasadzki, sabotaże, zamachy, niekonwencjonalne działania wojenne i operacje psychologiczne („agenci wpływów”). W samym SAD znajduje się mała tajna Grupa do Zadań Specjalnych (Special Operations Group – SOG), odpowiedzialna za operacje paramilitarne. Jej agenci nazywani są agentami do zadań specjalnych (Specialized Skills Officers – SSO). Ich umiejętności i sposób działania najbardziej przypominają bohaterów seriali telewizyjnych i hollywoodzkich megaprodukcji kinowych.
Agenci specjalni (SSO) podczas wykonywania zadań nie posiadają niczego, co mogłoby powiązać ich w jakikolwiek sposób z rządem USA. Dzięki temu, w razie niepowodzenia misji specjalnej, a nawet „niemożliwej”, władze amerykańskie mogą bez trudu zdementować pogłoski o swym rzekomym udziale w przedsięwzięciu.
Grupa do Zadań Specjalnych (SOG) jest najbardziej tajemniczą grupą ze wszystkich sił specjalnych Stanów Zjednoczonych. Grupa wybiera kandydatów na swoich agentów z US Navy Seals, Delta Force, DEVGRU, 24 STS i innych rodzajów sił specjalnych armii USA. Agenci SOG stanowią większość gwiazd wyświetlanych na Ścianie Pamięci w siedzibie CIA. Są rekrutowani spośród osób o nadzwyczajnych zdolnościach psychicznych i fizycznych. Posiadają wyższe wykształcenie, nie mogą mieć aparycji komandosów, a tym bardziej osiłków. W obecnej sytuacji politycznej część z nich powinna znać płynnie arabski.
Amerykańscy „Bondowie” są szkoleni do indywidualnych, pozbawionych pomocy z zewnątrz, działań. Można, niestety, powiedzieć, że po takim przeszkoleniu stają się maszynami do zabijania ludzi. Albo inaczej, są ludźmi wytresowanymi w taki sposób, aby zabijać machinalnie, bez świadomości, bez poczucia winy i pamięci o tym co zrobili. To ostatnie zdaje się jest najważniejsze w tym mundus immundi – „świecie nieczystym” – jak mówili średniowieczni teolodzy, opisujący ówczesną rzeczywistość, bez porównania mniej zdeprawowaną od dzisiejszej.
Problem w tym, że tacy agenci nie rodzą się na kamieniu. Stany Zjednoczone mają interesy na całym świecie. Tam też są zadania, mnóstwo zadań, do wykonania dla potrzeb administracji waszyngtońskiej. Czasami, mimo zabezpieczeń chroniących zleceniodawcę przed ujawnieniem i kompromitacją, dobrze by było, gdyby agent, po skończonej pracy popełnił, na wszelki wypadek, samobójstwo. Albo „zaginął w akcji”. Czasami do szeroko zakrojonych operacji dywersyjnych potrzeba bardzo dużo „Bondów” lub „Bournów”. Wręcz tabuny. A iluż w końcu jest inteligentnych mięśniaków na tym niedoskonałym przecież świecie? W dodatku z miłą aparycją? Pewnie tylu, ilu dżentelmenów w zatłoczonym środku komunikacji miejskiej. A może nawet mniej! A poza tym szkoda takie perły rzucać pod wieprze rutynowych akcji.
Ale od czego postęp, zwłaszcza w nauce? To, czego natura nie daje w nadmiarze – walory intelektualne, siłę, urok osobisty, lojalność do grobowej deski – można uzyskać w laboratoriach farmakologicznych oraz tresurą dokonywaną przez uczonych zwyrodnialców, doskonale wiedzących, że neurolingwistyka, działania podprogowe, prochy, psychoterapia oraz kańczug razem wzięte dokonują cudów; czcigodnego starca skłonią, aby wyrażał się językiem hip-hopu. A kijem bejsbolowym wymachiwał równie sprawnie jak ekonom batem, albo jak urodzony dresiarz. Jeśli więc można sprawić, by senior w wieku matuzalemowym zachowywał się jak Dawid Kostecki (czas na walkę, czas na walkę, Kostecki Dawid, uliczny fajter), to chyba tym bardziej z krzepkich młodzieńców można stworzyć mniej czy bardziej udane podróbki „urodzonych morderców”. I to na kopy!
Tylko czy służby specjalne potrafią przy użyciu hipnozy i innych zabiegów inżynieryjnych dokonywanych na ludzkiej psychice zaprogramować zwykłego człowieka do popełnienia morderstwa?
Zboczenia wuja Sama
Thierry Meyssan, francuski publicysta, przypomniał niedawno, że podstawowe badania nad przekształcaniem normalnych ludzi w zabójców dokonywane były przez CIA i armię amerykańską zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej. Na polskiej stronie Aleksa Jonesa, znanego nam dobrze teoretyka spisków, możemy znaleźć informację, że demokratyczna Ameryka wykorzystała „zdobycze” hitlerowskich „naukowców” i ekspertów od dezintegracji osobowości w celu opanowania i kontroli umysłu ofiary: Mówimy o złym nazistowskim naukowcu Józefie Mengele. Pałeczkę po nim przejął Allen Dulles, były szef CIA. Praktyki te są w użyciu do dziś w wielu amerykańskich instytucjach wojskowych. Najpierw był projekt Chatter (1947-1953), później projekt Bluebird (1951-1953) oraz projekt MKultra (1953-1973).
Programy te, pisze wspomniany Thierry Meyssan, które przeprowadzali głównie byli hitlerowcy, przerzuceni po wojnie do Stanów Zjednoczonych, miały na celu zbadać, jaki wpływ na zachowanie ludzi można wywierać za pomocą hipnozy, deprywacji sensorycznych (pozbawianie przez długi czas ofiar „eksperymentów” jakichkolwiek bodźców z otaczającego świata), nadużyć seksualnych, narkotyków i różnych form tortur. Chodziło o znalezienie odpowiedzi na pytanie: Czy jesteśmy w stanie kierować osobą na tyle, by zrobiła to, co chcemy, nawet wbrew jej woli, nawet wbrew podstawowemu prawu natury, jakim jest instynkt samozachowawczy? Dodatkowym impulsem do „badań” były doświadczenia z procesów okresu stalinowskiego, kiedy to starzy i wypróbowani w boju o postęp towarzysze wygłaszali przed sądem tyrady samooskarżeń o absurdalnej treści. Ludzie ci nie byli do tego zmuszani uprzednimi torturami, robili to z „własnej” woli. Poza tym z „praniem mózgu”, czyniącym z człowieka podatne na sterowanie zombie, żołnierze amerykańscy spotykali się (i byli mu poddawani) w obozach jenieckich północnokoreańskiej armii.
W 1973 r. Stany Zjednoczone zaprzestały badań lub przeniosły je poza teren państwa. Większość archiwaliów zniszczono na rozkaz dyrektora CIA Richarda Helmsa. Jednak senatorska komisja pod przewodnictwem senatora Franka Churcha oraz prace dyrektora CIA, admirała Stansfielda Turnera, ujawniły, że ponad 30 uniwersytetów na Zachodzie brało udział w badaniach, które łącznie dotyczyły 150 oddzielnych i utajnionych eksperymentów. Przeprowadzono je w Stanach Zjednoczonych i w niektórych państwach członkowskich NATO w tajemnicy przed ich ludnością. Na stronie internetowej The Conspiracy Zone, z której pochodzi część przedstawianych tu informacji, znajdziemy spis tych ośrodków.
Wśród nich znalazła się słynna Area 51 w stanie Nevada, znana też jako „Kraina snów” (Dreamland), gdzie istnieje szereg podziemnych obiektów, w których przeprowadzano doświadczenia na ludziach. Był to jeden z pierwszych genetycznych ośrodków badawczych w USA i prawdopodobnie pierwszy tak duży ośrodek służący do eksperymentów z dziedziny genetyki.
Innym przykładem niech będzie China Lake w Kalifornii, ośrodek będący bazą badawczą marynarki USA. Obiekt działa od wczesnych lat 50. ubiegłego wieku. Przerażające jest, że ofiarami są tu dzieci. Liczba nieletnich, którzy przeszli przez tortury psychiczne i fizyczne, mające na celu zdezintegrowanie ich osobowości, wyraża się w tysiącach. Efektem niewyobrażalnych cierpień zadanych dzieciom było wywołanie zaburzenia psychicznego, zwanego osobowością mnogą. Charakteryzuje je występowanie u tego samego człowieka co najmniej dwóch niezależnych i różniących się od siebie osobowości, częściowa lub całkowita utrata prawidłowego odtwarzania wspomnień, zaburzenie poczucia własnej tożsamości, zaburzenia prawidłowego odbioru wrażeń oraz kontroli ruchów dowolnych ciała. Najczęściej przyczyną rozdwojenia jaźni są głębokie urazy z dzieciństwa (np. gwałt, wykorzystanie seksualne, maltretowanie). Te zapewniono dzieciom w China Lake z nawiązką.
Eksperymenty, mające na celu stwarzanie „żywych trupów”, nakierowanych na jeden cel – morderstwo, podjęto na nowo w 2001 r. i zorganizowano w tym celu obóz X-Ray w Guantanamo pod kierownictwem profesora Martina Seligmana. Badania te zostały szeroko rozpowszechnione. Wprowadzono je do powszechnej kultury i przedstawiono w licznych utworach, z amerykańską telewizją i kinem włącznie (pamiętacie Państwo chociażby „Nagą broń”?)
Dżihad – fanatyzm czy trudne dzieciństwo?
Jak czytamy na stronie The Conspiracy Zone, wielu szaleńców, którzy nagle otwierają ogień na dziedzińcu szkolnym bądź na zatłoczonej ulicy to ludzie zaprogramowani do tego typu czynów. Ted Bundy, „Syn Sama”, seryjny morderca David Berkowitz, Oswal, który wprawdzie nie strzelał do Kennedy’ego, ale był częścią spisku CIA, Timothy McVeigh (był pionkiem i miał pomoc), strzelcy Columbine, John David Chapman, Sirhan Sirhan itp. były to umysłowo kontrolowane osoby, które zaprogramowano do wykonywania zabójstw na zlecenie.
Począwszy od około 1976 r., dziesiątki tysięcy młodych nastoletnich chłopców zostało porwanych i zmuszonych do uczestniczenia w programie szkoleniowym kontroli umysłu o nazwie Projekt Montauk. O tym projekcie wspominałem w jednym z odcinków „Teorii Spisku”. Wielu tych chłopców stało się „uśpionymi”, czyli osobami, które zostały zaprogramowane do akcji w późniejszym terminie. Inni „chłopcy z Montauk” zostali wplecieni w tkankę głównego nurtu amerykańskiego życia jako dziennikarze, osobistości z radia i TV, biznesmeni, prawnicy, personel medyczny, sędziowie, prokuratorzy, organy ścigania, wojskowi…
Wrażliwość dzieci jest jednym z powodów, że CIA i inne agencje wywiadowcze odegrały kluczową rolę w tworzeniu „głównego nurtu” grup satanistycznych, takich jak Świątynia Seta, czy też w zaprzeczaniu istnieniu podziemnego kultu i satanistycznych przestępstw. Wyprane z respektu do podstawowych wartości ludzkich mózgi były doskonałym „surowcem” do dalszej, jeszcze „doskonalszej” obróbki. O tym zjawisku Czytelnicy „TS” również mieli okazję się dowiedzieć.
Thierry Meyssan stwierdza, że ostatnie przypadki europejskich dżihadystów samobójców oraz wojowników Państwa Islamskiego, zapamiętale ścinających głowy komu tam akurat trzeba, wydają się bardziej efektem doświadczeń nazistowskich lekarzy przejętych przez CIA, a następnie doktora Seligmana z Guantanamo. Niesłusznie zatem przedstawia się ten fanatyzm jako przyczynę zbrodni popełnionych jakoby w imię islamu. Meyssan zdaje się sugerować, że wojownikami Państwa Islamskiego powoduje nie tyle zelotyzm religijny, ile trudne dzieciństwo przeżywane w tajnych pawilonach US Army i CIA lub młodość, która zamiast się wyszumieć między jednym a drugim Ramadanem, ściśnięta została w kleszczach żelaznych klatek Guantanamo.
Thierry Meyssan jest francuskim publicystą i lewackim działaczem, założycielem „Sie
ci Woltera”– międzynarodowej organizacji z siedzibą w Paryżu. Sieć jest wybitnie antyamerykańska. W 2002 r. organizacja twierdziła, że zamach stanu przeciwko prezydentowi Wenezueli Hugo Chávezowi został przeprowadzony w wyniku intrygi Białego Domu. Natomiast w 2005 r. Sieć zorganizowała w Brukseli międzynarodową konferencję poświęconą globalnym zagrożeniom wynikającym z doktryny amerykańskiego neokonserwatyzmu. W ocenie Sieci Stany Zjednoczone są hipermocarstwem, a wszystkie stosunki międzynarodowe są silnie uzależnione od postawy danego narodu względem USA. I choć warto o tym pamiętać, zastanawiając się, na ile rewelacje Meyssana są wiarygodne, należy zwrócić uwagę i na to, że przynajmniej część z tych informacji ma pokrycie w faktach albo jest potwierdzana przez amerykańskich polityków.
To know the truth. Veritatem cognoscere
Przykładem może być Jesse Ventura, szerzej znany dzięki drugoplanowym rolom w takich filmach jak „Predator” czy „Conan Barbarzyńca”. Ventura jest amerykańskim politykiem, emerytowanym zawodowym wrestlerem, żołnierzem elitarnej jednostki Foki (US Navy Seals). W latach 1999-2003 był gubernatorem stanu Minnesota. Pokonał wówczas, jako kandydat niezależny, faworytów demokratów i republikanów. Amerykański patriota, nieufnie patrzący na obecną, według niego coraz mniej służącą obywatelom, politykę rządu Stanów Zjednoczonych. W swej działalności pro publico bono kieruje się zasadą, która widnieje na oficjalnej stronie CIA – „Poznać prawdę”, wyrażoną w dwu językach: angielskim i łacińskim. Na Youtube można obejrzeć prowadzony przez niego cykl programów, mocno krytykujących postępowanie władz oraz CIA. Na jednym z filmów przedstawił, jak łatwo, używając oczywiście odpowiednich technik, zahipnotyzować człowieka i zmusić do działań nieświadomych. Można sprawić, aby reagował na słowa-klucze. Najpierw badany porusza się normalnie, gdy odbiera telefon i słyszy słowo-klucz, zaczyna robić dokładnie to, do czego został zaprogramowany, czyli idąc, kuleje. Gdy ponownie słyszy słowo-klucz, powraca do normalnego chodu. Po zakończeniu eksperymentu badany nie pamięta całej sytuacji. 
Jesse Ventura jest też autorem książki dotyczącej zamachu na JFK: Oni zabili nam prezydenta, wydanej w 2013 r. W wywiadzie udzielonym z tej okazji Abby Martin, dziennikarce zajmującej się sprawami trudnymi i nie zawsze bezpiecznymi, zwłaszcza dla dalszej kariery, Jesse nie zostawia suchej nitki na CIA, jako organizacji, która choć formalnie szczyci się tym, że odpowiada tylko „przed prezydentem, kongresem i amerykańskim podatnikiem”, zakłamuje rzeczywistość i dba o to, aby obywatele USA nie znali prawdy: Większość Amerykanów wierzy, że JFK został zamordowany w spisku. Wielu Amerykanów stawia też pytania o 9/11. Wiesz o tym wszystkim, a jednak chodzisz do programów telewizyjnych w mediach masowych, gdzie robią z ciebie kompletnego wariata za podnoszenie tych pytań. W książce pokazuję, że to jest właśnie strategia CIA wobec ludzi, którzy próbują docierać do prawdy. Marginalizowanie, przedstawianie jako oszołoma wierzącego w spiski. Masowe media świetnie współpracują tu z rządem i służbami. Wiele razy słyszymy argument: gdyby to wszystko była prawda, ktoś by się już dawno wygadał. Czy czegoś nam to nie przypomina? Czy również w Polsce nie traktuje się ludzi, stawiających pytania „pod prąd”, jak wariatów, oszołomów? Przypomnijmy sobie reakcje mainstreamu z początku lat 90., gdy pytano, kto jest rzeczywistym autorem tzw. planu Balcerowicza? Albo dzisiejsze pytania dotyczące tragedii smoleńskiej? Czy nie obserwowaliśmy wówczas i nie obserwujemy dziś działań maskujących, podejmowanych przez media (zwłaszcza tzw. prywatne) i służby?
A nawet, gdy coś jednak wypłynęło, ktoś się wygadał czy też dziennikarz śledczy coś wykrył, to czy reakcje naszego mainstreamu nie były i nie są dokładnie takie same, jak opisane przez Venturę: A jednak wiele osób się już wygadało, tyle tylko, że główne media nigdy o tym nie powiedzą. Dam przykład. Mam zapis wizualny, dźwiękowy i pisemny zeznania Howarda Hunta, agenta CIA zamieszanego w Watergate, które złożył przed śmiercią na ręce syna, Johna Hunta. Mam to na taśmie, a nawet pokazałem to w swoim programie telewizyjnym. Z tego powinny być headliny w całych Stanach: E. Howard Hunt przyznał się, że był częścią spisku na życie Johna Fitzgeralda Kennediego, a jednak nie było na ten temat słowa. Ani słowa w głównych mediach! A Hunt nawet mówi, kto tego dokonał: Cord Maier, agent CIA Morales i jeszcze jeden człowiek, który był szefem oddziału zabójstw w CIA. Inna sprawa, jak się czujemy z tym, że agencja rządowa ma wydział do zabijania [chodzi o opisany wyżej SOG – R.K.]! W którym momencie w naszym kraju zgodziliśmy się na to, by pierwszego stopnia zabójstwa dokonywane z premedytacją wykonywały agencje rządowe i nie stawały za to przed sądem!?
Czy tak jest tylko w USA? Miejmy nadzieję, że jakaś komisja specjalna III RP (a może już właściwie IV?), po dokładnym i bezstronnym zbadaniu sprawy, udzieli nam, obywatelom Rzeczpospolitej, płacącym podatki, wyczerpujących odpowiedzi. A nade wszystko nasze odrodzone służby złapią w końcu „seryjnego samobójcę”, grasującego od ćwierćwiecza po kraju.
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze