niedziela, 10 kwietnia 2016

Szósta rocznica smoleńskich puzzli...

z bloga Jinksa...
Mija właśnie 6 lat od czegoś, co doczekało się na przestrzeni tego czasu różnych określeń, w szereg których wkomponowano również zamach, ale wiodącym w dywagacjach o zdarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku, jest pojęcie - „katastrofa“, bo tym mianem określa się powszechnie wszystko, co dotyczy tamtych wydarzeń...

Sześcioletni okres to szmat czasu i sądzę, że ten okres w zupełności powinien wystarczyć na to, aby określić z czym mieliśmy do czynienia 6 lat temu.
Jedynym dowodem na to, że tamtego dnia doszło do katastrofy jest wrak rządowego samolotu TU154M-101, który zalega gdzieś w okolicach podsmoleńskiego lotniska, na którym miało rzekomo dojść do „katastrofy“, a który to wrak jest nieosiągalny dla śledczych z uwago na to, ze Rosja odmawia jego wydania.
W całych smoleńskich puzzlach w tym momencie pojawia się element z Eugeniuszem Wróblem, ekspertem z dziedziny lotnictwa o niepodważalnym autorytecie, który zaraz po „katastrofie“ stwierdził, iż wrak samolotu, który pokazywany jest w doniesieniach z miejsca „katastrofy“, w istocie nie jest samolotem TU154M-101. 
Na ile E. Wróbel miał rację, to się już nigdy nie dowiemy, bowiem zaraz po ogłoszeniu tych rewelacji, pożegnał on się z życiem i wielce dziwnym pozostaje fakt, że zespół parlamentarny Macierewicza nigdy nie podjął tego tropu, choć - przypomnę - Eugeniusz Wróbel był członkiem zespołu Macierewicza.
Dlaczego nikt nie podjął się wyjaśnień wątpliwości E. Wróbla, które w przypadku okazania się słusznymi, potwierdziłyby fakt, że mamy do czynienia z mistyfikacją.
Jeżeli E. Wróbel uchodził za wysokiej klasy specjalistę w swojej profesji, to ja nie posiadam najmniejszych powodów, aby nie dać wiary opinii tego eksperta i mam wszak prawo w niej trwać dopóty, dopóki ktoś nie udowodni, że E. Wróbel się mylił.
Zawsze gdy poruszam temat Smoleńska, przytaczam nagranie z Baterem, z którego jasno wynika, że już po „katastrofie“ Bater rozmawiał z pasażerami TU154M, a mało tego, to informuje on nas, że oczekujący ludzie w Katyniu także rozmawiali telefonicznie z pasażerami Tupolewa już po „katastrofie“.
W swojej relacji Bater podaje czas „katastrofy“ o 16 minut różniący się od tego ustalonego oficjalnie.
Załóżmy, że Bater mógł rozmawiać z pasażerami w czasie, który on sam podaje, ale wówczas wynika z tego, że wiedział on o „katastrofie“ 16 minut wcześniej, a mało tego, to został on o niej poinformowany przez kogoś z pokładu Tupolewa, o czym sam mówi.
Wniosek jest taki, że albo Bater i oczekujący w Katyniu rozmawiali z duchami, albo wiadomość o „katastrofie“ poszła w eter na 16 minut wcześniej, niż „katastrofa“ się wydarzyła.
Zastanawiającym wielce jest, że przez okres sześciu lat nie udało się zdobyć żadnych materiałów filmowych z Okęcia z 10 kwietnia 2010 roku. Wszak lotniska są najbardziej monitorowanymi obiektami, a tu nic. Żadnych nagrań z odprawy, z pożegnań itd.
Dziwne, że zespoły Macierewicza nie posiadają żadnych materiałów w tym zakresie ani nie zabiegają o ich posiadanie, a przecież to by pomogło rozwiać wiele wątpliwości. Pozwoliłoby też ustalić, która z uczestniczek oficjalnej delegacji państwowej udała sie do Katynia w walonkach i w leginsach, bo jeżeli żadna, to kim jest postać na fotografii z miejsca „katastrofy“?
Ostatnio rozpętała się afera w związku z tym, iż w trumnie, w której miał spoczywać Prezydent RP na uchodźstwie - Ryszard Kaczorowski.
Problem polega na tym, że zwłoki, które zostały umieszczone w trumnie o której mowa, zostały zidentyfikowane przez rodzinę Prezydenta jako zwłoki R. Kaczorowskiego.
Informację o tym, że nastąpiły nieprawidłowości przy identyfikacji zwłok już we wrześniu 2010 roku trafiły do ówczesnych władz Polski i zawarte były w oficjalnym piśmie od ambasadora RP w Rosji - Jerzego Bahra. Smaczku sprawie dodaje fakt, że Bahr został poinformowany o pomyłce przez ówczesnego naczelnika Wydziału Międzynarodowej Współpracy Prawnej Komitetu Śledczego przy rosyjskiej Prokuraturze Generalnej w postaci pana Piotra Litwiszki.
Może się to wydawać na wskroś dziwnym, zważywszy, że zwłoki strona rosyjska zalutowała w metalowych trumnach i zakazano stronie polskiej sprawdzania zawartości poszczególnych trumien, a tu proszę, taka rewelacja i to z samej góry.
Nieoficjalny rzecznik Macierewicza w kwestii Smoleńska i mowa tu oczywiście o środowisku „GP“ i „niezależna.pl“ tłumaczy to w ten sposób, że strona rosyjska poinformowała o tym stronę polską w obawie przed swoja kompromitacją, do której mogło dojść przy ekshumacji zwłok pomimo rosyjskiego zakazu.
Bajka dla naiwnych, których wśród czytelników, czy może bardziej ślepych zwolenników Sakiewicza i s - ki nie brakuje.
Rosja, moim zdaniem, powoli, ale sukcesywnie będzie podrzucać brakujące elementy do puzzli.
Proszę zwrócić uwagę, iż w związku z aferą z podmienionymi zwłokami w tle, nie dowiadujemy się, czyje w takim razie zwłoki spoczywają w trumnie Prezydenta R. Kaczorowskiego?
Rzecz w tym, że się nigdy nie dowiemy, ale jestem głęboko przekonany, że gdyby spróbować ustalić tożsamość denata, to wyszłoby, iż zwłoki nie należą do nikogo z pokładu Tupolewa i pod tym właśnie kątem należy przeprowadzić ekshumacje wszystkich zwłok, nie wykluczając zwłok Lecha i Marii Kaczyńskich i dokonać powtórnej identyfikacji.
Czy ktoś tego dokona?
Nie sądzę.
Wątpliwości jest zbyt dużo, aby jednoznacznie stwierdzić, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku?
Czego więc rocznicę obchodzimy dzisiaj?
Moim zdaniem rocznicę narodzin największej zagadki tego stulecia, która jednak nie doczeka się swojego wyjaśnienia.
Podaję link do fotografii ze zwłokami w walonkach:
Film z Baterem:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze