czwartek, 2 kwietnia 2015

Jak Kogut Qquniek Kurzą Fermę zakładał...




Kogut Qquniek sam o sobie mówił, że bystrzacha jest i światowiec...szemrało się w kuluarach Kurników, że pono z niejednego pieca proso prażone jadł i w niejednym Kurniku Kury bałamucił, ale złośliwe Koguty były święcie przekonane, że to zwykły megaloman był, który codziennie wieczorem lubił wciągnąć dziobem flaszeczkę ajerkoniaku, coby teksty o wysokim poziomie zajebistości wyskrobać.
Bałamucił wieczorami Kureczki w Kurniku marynarskimi opowieściami, a czasami wieczorkiem jakieś szanty zapodał...doprowadzając kurzą społeczność niemal do euforii.

Kliknij poniżej, aby otworzyć posta...



Włóczyły się za nim Koguty i Kurki tłumnie przypominając niemal bizantyjski orszak. Z biegiem czasu został okrzyknięty Kogutem Założycielem Klubu, który on sam nazwał Klubem Żółtodzioba. Oczywiście uspokajał wszystkich, że słowo żółtodziób to nie jest to o czym myślą...słowo żółtodziób, to szlachetne określenie oświeconego abderyty oraz szlachetnie urodzonego troglodyty...a w zasadzie pasjonata żarcia wszelakiego i lekkiego życia.

Zafascynowany Drób nosił go niemal na skrzydłach, a on niczym Koguci Celebryta łaził po innych Kurnikach piejąc swój łabędzi śpiew. Niestety nigdzie mu nie pasowało i wydawało mu się ciągle, że mało miał świty.
Ciągle włóczył sympatyków po Kurnikach niczym Kogut Mojżesz i wszedzie piał, że to nie jest jeszcze ten Kurnik Obiecany.

Postanowił, że trzeba samemu zrobić swój własny Kurnik i zainstalować w nim Klub Żółtodzioba, aby wszyscy sympatycy skrobali tylko w nim teksty...a były to jedne z najlepszych piór Kurnikosfery...

Jak postanowił, tak też zrobił i kupił tabliczkę z nazwą Klub Żółtodzioba. W zasadzie tyle było jego wkładu, ponieważ deptanie słomy do wypalania cegły pod Kurnik i budowę zlecił Kureczce Leo, która była najbardziej uczciwą i najbardziej szanowaną Kurką w Kurnikosferze. Pracowała w pocie czoła, aby stworzyć fajne, przyjemne miejsce do skrobania...niestety Kogut Założyciel znów kręcił dziobem i nic mu nie pasowało. Klub Żółtodzioba, pomimo trefnej nazwy dosyć szybko zyskał sympatyków...niestety Kogut Założyciel znów zostawił stadko, aby brylować, tym razem w ponurych Kurnikach Koguta TevelDe.

Mijał czas, świta Koguta Qquńka topniała z dnia na dzień...mało kto chciał się z nim utożsamiać ze względu na pychę, która wezbrała w nim tak, że przypominał odpustowy balon...kto się z nim nie zgadzał, był głupkiem, idiotą i niedoukiem.




Pewnego dnia, kiedy marazm zagościł w Kurniku Niepoprawnym i mało kto piał achy i ochy pod jego adresem, zgniewał się Kogut Qquniek nie na żarty. Zagroził, że jeśli nie zostanie należycie doceniony, to pójdzie sobie w diabły...pójdzie tam, gdzie tłum wielbicieli odwiedza jego grzędę tabunami, a całujących pierścień Koguta jest bez liku. Zagroził, że zamknie się w Kogucim Eremie, gdzie panuje pokój i harmonia (nie mylić z harmonią do grania).
Następnie w te pędy pobiegł do Kurnika zbudowanego przez Kurkę Leo, aby zmienić zamki w drzwiach i wywalić grzędy potencjalnych oponentów.
Niestety nikt nie nabrał się na fortel Koguta Qquńka, złośliwe Koguty jednak wiedzą, że nastąpiło powtórne naganianie do Klubu Żółtodzioba w celu stworzenia pierwszej, prawdziwej, profesjonalnej Kurzej Fermy, gdzie Kogut Założyciel będzie spijał nektarek ze skrobaniny naiwnych Kuraków.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze